Chyba wszyscy powoli odczuwamy znużenie kolejnymi miesiącami pandemii. Nawet jeśli nie dotknęła nas osobiście, zdrowotnie czy zawodowo, pewien poziom napięcia, stresu i brak swobody, do której przywykliśmy przez lata, odkłada się w nas zapasem zmęczenia i ciężarem ponurych myśli. Stara, ludowa mądrość mówi nam wprawdzie „Nie ma tego złego…” trudno nam w to jednak uwierzyć gdy patrzymy na ogólny bilans ostatnich kilkunastu miesięcy. Jednak pewne nawyki, które w sobie wykształciliśmy warto pielęgnować w dalszym ciągu, nie tylko do momentu odrzucenia symbolicznej maseczki. Dziś spojrzymy na to czego nauczyliśmy się o swoim biznesie i ludziach, którzy go współtworzą.
Model pracy hybrydowej
Do marca ubiegłego roku obecny w niektórych firmach, dziś – praktycznie wszechobecny. Ci z nas, których praca nie wymaga stałej obecności w siedzibie organizacji, najprawdopodobniej doświadczyli blasków i cieni pracy zdalnej. Wiele zespołów, po fazie początkowej niepewności, zaczęło też doceniać możliwości jakie daje niestacjonarny model pracy. Ograniczenie kosztów stałych (tak po stronie pracownika jak pracodawcy), większy nacisk na kształcenie samodyscypliny, usprawnienie modelu komunikacji – to dość oczywiste korzyści, które nawet jeśli obciążone pewnymi ryzykami, dobrze mieć w zanadrzu i żonglować nimi w razie okazjonalnych potrzeb.
Weryfikacja procedur
Każda organizacja działa w obrębie własnej „bańki proceduralnej”, która reguluje szereg wewnętrznych procesów. Trudniejsze czasy wymusiły na nas ich, mocniejszą niż do tej pory, weryfikację. Niektóre przeszły tę próbę pomyślnie, inne zaś okazały się zbędne lub niedopracowane. Wychodzimy więc z pandemicznej próby wzmocnieni doświadczeniem testującym „kościec” naszej organizacji. Wiemy gdzie pojawiły się deficyty a gdzie możemy liczyć na realne zasoby. Możemy więc porównać mijający okres do odpływu, który nieco wstrzymał nasz rejs, odkrywając jednak przed nami zarówno niebezpieczne mielizny i rafy jak interesujące i cenne artefakty.
Bezpieczeństwo i higiena pracy
Jak często zdarzało Wam się odwiedzać biuro z mgłą gorączki w oczach i oddechem świszczącym jak staromodny czajnik? Możemy chyba uznać, że te czasy odeszły już bezpowrotnie. Nauczyliśmy się, że nie warto narażać współpracowników nie tylko na trąd i dżumę ale i szereg pomniejszych niedogodności jak przeziębienie czy grypa. Może się więc, paradoksalnie, okazać, że z „czasów zarazy” wyjdziemy zdrowsi i lepiej przygotowani na mniejsze i większe zagrożenia niż kiedykolwiek wcześniej.
„Celnie i w punkt”
Gdy komunikujemy się w sposób niebezpośredni mamy niewiele przestrzeni na mało precyzyjne komunikaty. Pandemia udoskonaliła naszą umiejętność porozumiewania się ze współpracownikami i wyostrzyła naszą czujność na tym polu. Efektywna komunikacja w ramach zespołów była często jedną z największych bolączek w wielu organizacjach. Poświadczyć temu mogą liczne szkolenia dedykowane poprawie wspomnianego parametru. Dziś, po wielu miesiącach praktycznych ćwiczeń, te zespoły, które solidnie przepracowały czas pandemii mogą się poszczycić realnymi wzrostami kompetencji komunikacyjnych i wynikającymi z tego korzyściami.
Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że pisanie o pandemii w czasie przeszłym jest częściowo podyktowane myśleniem życzeniowym. Wciąż pojawiają się doniesienia o nowych przypadkach a rezolutni przedsiębiorcy w dalszym ciągu trzymają ręce na pulsie. Niemniej, sytuacja zdaje się poprawiać i prędzej czy później stanie przed nami możliwość powrotu do dawnych nawyków i pozostawienia maseczek w domowych apteczkach, razem z resztą asortymentu, którego mamy nadzieję nigdy nie potrzebować. Ważne więc byśmy, zostawiając za sobą mroczne czasy, nie porzucili jednocześnie tego czego nauczyły nas miesiące wytężonej, solidnej pracy.
Radosław Wnukowski
databroker S.A.