Puste ulice, restauracje i bary. Twarze rzadko widzianych przechodniów przesłonięte jak na orientalnym targowisku lub w postapokaliptycznej wizji świata przyszłości. Ten obrazek wprawdzie powoli się zmienia, jednak rzeczywistość tkwi w dalszym ciągu w pewnym zastoju a nawet regresie. Jakbyśmy cofnęli się o kilka wieków i ze współczesnego, zsocjalizowanego społeczeństwa na powrót przeobrazili w strukturę małych, rodzinnych społeczności, otoczonych strachem przed tym co czai się w mroku, za naszymi drzwiami. Gdyby spod naszych stóp zwinąć dywan miasta pozostawiając w jego miejscu pustynny, dziki krajobraz, prawdopodobnie obudzilibyśmy się w świecie ryczących silników spalinowych – ostatnich śladów cywilizacji – i tych samych zalęknionych, małych plemion, które obserwujemy na co dzień. Praktycy i teoretycy sportów walki często powtarzają, że zawodnik, w sytuacji zagrożenia, wraca do starych nawyków. Czyżbyśmy i my, trafieni mocnym prawym, zamachowym pandemii wrócili do skorupy dawnych struktur, obyczajów i lęków? Być może. Dlaczego jednak o tym piszemy? Ano, dlatego, że to nie tak miało wyglądać. Inaczej wyobrażaliśmy sobie przyszłość zarówno rok temu jak sto lat temu. Co nas jeszcze czeka, z czym przyjdzie nam się mierzyć? Poniżej rozsypujemy przed Wami garść fusów z naszą wróżbą.

            W 1930 roku, wybitny ekonomista, John Maynard Keynes prognozował, że w przeciągu 100 lat nasz tydzień pracy skróci się do 15 godzin. Swoje przewidywania opierał na postępującej automatyzacji produkcji, która miała doprowadzić do zmniejszenia obciążeń spoczywających na barkach pracowników. Na ile te przewidywania się sprawdziły – trudno orzec. Większość z nas, patrząc na swój grafik uśmiechnie się z politowaniem nad słowami dwumetrowca z Cambridge. Jakie 15 godzin? Myślimy. Tyle czasu pracuję do wtorkowego popołudnia a przede mną jeszcze ponad pół tygodnia. Pamiętajmy jednak, że współczesna praca niejedno ma imię. W zależności od branży z jakiej się wywodzimy, kraju, w którym pracujemy a, co za tym idzie, modelu ekonomicznego, w którym operujemy – odpowiedź dla jednego z Ojców współczesnej ekonomii będzie różna. Od kilku lat słyszymy o testowaniu, do tej pory na niewielkich grupach kontrolnych, gwarantowanego dochodu podstawowego. Jest to rodzaj świadczenia, które – docelowo – uzyskiwałby każdy dorosły obywatel niezależnie od stopnia zamożności i codziennych zarobków. Pomysł krytykowany przez liberalnych ekonomistów jako utopijny, drogi, nieefektywny i niesprawiedliwy: pieniądze bez pracy? Nigdy w życiu! Z drugiej zaś strony, ekonomiści nieco bardziej krytyczni wobec koncepcji neoliberalnych, wskazują na dobre rezultaty dotychczasowych testów, nowe możliwości stymulowania popytu i rozwiązanie dylematów społecznych wywoływanych do tablicy w skutek rozwoju technologicznego i jego wpływu na rynek pracy. Nieuchronnie bowiem zmierzamy do punktu, w którym do wykonywania, dawniej pracochłonnych zajęć, będzie wystarczył algorytm programujący zachowania np. w procesie produkcyjnym.

            Jaki jednak ma to związek z naszą obecną sytuacją? Otóż, lockdown i zagrożenie, które go spowodowało znacznie przyspieszyło szereg procesów, które uprzednio jedynie raczkowały. Tak jak Wojny Światowe rozruszały przemysł lotniczy i motoryzacyjny, jak Zimna Wojna uruchomiła programy lotów kosmicznych i rozpoczęła zupełnie Nową Erę w nauce, tak trwająca pandemia zaktywizowała zautomatyzowane formy pracy. Tym razem nie tyle w obszarze produkcyjnym co usługowym. Pamiętajmy zaś, że w usługach pracuje na terenie unii europejskiej około ¾ ogółu zatrudnionych. Powoli zaczynają się więc otwierać przed nami perspektywy wyboru pomiędzy brutalnym współzawodnictwem o dostęp do zasobów (jednym z nich jest praca) a szerszą redystrybucją dóbr i wyposażeniem ludzi w narzędzia socjalne, które będą pełniły rolę barierek bezpieczeństwa w niebezpiecznie rozhuśtanej karuzeli kapitalizmu.

            Czy nas więc wybór pomiędzy przyszłością rodem z Mad Maxa a bliżej nieokreślonym postbytem w postświecie? Oczywiście nie do końca. Warto jednak już dziś zastanowić się nad kreowaniem prospołecznych postaw tak na gruncie makroekonomicznym (w postaci odpowiednich regulacji) jak w kontekście pracy u podstaw. Jeśli śledzicie naszą aktywności w mediach społecznościowych, zdążyliście zapewne zauważyć jak dużą wagę przykładamy, jako organizacja, do wspierania idei społecznych i biznesowych, które mają wartość nie tylko ekonomiczną lecz i etyczną. Jak bowiem pisał J.M. Keynes, którego przywoływaliśmy wcześniej: „ Uważam, że ekonomia jest nauką moralną… zajmuje się introspekcją i wartościami… zajmuje się oczekiwaniami, motywami i psychologicznymi niepewnościami.” Mamy nadzieję, że nasze zainteresowanie pracą u podstaw i budową nowoczesnych, etycznych i ekonomicznie wydajnych projektów będzie stanowić cegiełkę lepszej przyszłości, która pozytywnie rozstrzygnie dylemat czy „Silniejsza okaże się dżungla czy Kurtz”, nawiązując do dzieła naszego wielkiego rodaka, globalnie znanego jako Joseph Conrad. Życzymy więc, i sobie i nam, dobrego i spokojnego jutra. Do zobaczenia w, niedalekiej, przyszłości!

Radosław Wnukowski

databroker S.A.